4. Jak się wytwarza układy scalone i ile to kosztuje

4.16. Mikroelektronika w polskich warunkach

W Polsce pierwsze próby wytwarzania diod i bipolarnych tranzystorów germanowych podejmowane były już w latach 50 XX wieku. Na początku lat 60 powstała w Warszawie fabryka TEWA, produkująca aż do połowy lat 70 różne rodzaje tranzystorów germanowych. Na początku lat 70 powołane zostało Naukowo-Produkcyjne Centrum Półprzewodników CEMI, w skład którego weszła TEWA, Instytut Technologii Elektronowej i kilka innych zakładów produkcyjnych. Licencje i linie produkcyjne zakupione we Francji i Japonii pozwoliły uruchomić produkcję układów scalonych. Przez jakiś czas CEMI było jednym z większych producentów układów scalonych do sprzętu powszechnego użytku w krajach „bloku wschodniego”. Słabością CEMI było to, że produkowano tam wyłącznie układy licencyjne lub samodzielnie kopiowane układy katalogowe różnych zagranicznych producentów. W dodatku kryzys lat 80 XX wieku spowodował wstrzymanie wszelkich inwestycji. W rezultacie na początku lat 90 CEMI mogło oferować wyłącznie układy będące odpowiednikami układów produkowanych przez wielkie firmy światowe, a na dodatek produkowane na przestarzałym i wyeksploatowanym sprzęcie. Taka produkcja nie miała żadnych szans konkurencyjności na wolnym rynku, a priorytety ówczesnych władz nie uwzględniały potrzeby utrzymania w Polsce przemysłu półprzewodnikowego, toteż CEMI uległo likwidacji. Przetrwał tylko Instytut Technologii Elektronowej, i wykorzystując część urządzeń produkcyjnych ze zlikwidowanych zakładów CEMI utworzył istniejący do dziś zakład doświadczalny w Piasecznie pod Warszawą. Zakład ten, nieco rozbudowany, nie jest jednak fabryką w komercyjnym sensie tego słowa, zajmuje się badaniami nad technologiami krzemowymi i wytwarzaniem małych ilości różnych nietypowych wyrobów (w tym mikrosystemów krzemowych). Jego niewielka załoga stara się podtrzymywać polskie kompetencje w zakresie technologii krzemowych. Już w nowym tysiącleciu zbudowany został w Warszawie ośrodek badawczy CEZAMAT, pomyślany jako miejsce zaawansowanych badań łączących technologie półprzewodnikowe z biotechnologiami, technologiami mikrosystemów różnych rodzajów itp. Są też w Polsce mniejsze ośrodki, powiązane z wyższymi uczelniami, zajmujące się pracami technologicznymi (Łódź, Wrocław, Rzeszów). Komercyjnej produkcji układów scalonych jednak nie ma.

Nie oznacza to jednak, że nie ma w Polsce mikroelektroniki. Projektowanie układów scalonych jest dziedziną badań i nauczania na wielu polskich uczelniach (AGH w Krakowie, politechniki w Łodzi, Gdańsku, Poznaniu, Warszawie). Laboratoria projektowania wyposażone są w najnowocześniejszy sprzęt komputerowy i oprogramowanie do projektowania, a poziom nauczania dorównuje światowym standardom. A ponieważ polski inżynier elektronik ma równie dobry dostęp do firm typu „silicon foundry”, jak inżynierowie z innych krajów uprzemysłowionych (o czym będzie mowa dalej), każdego roku powstają nie tylko projekty, ale też zamawiane i badane są prototypy bardzo zaawansowanych układów do przeróżnych zastosowań, w tym układy projektowane dla najnowocześniejszych technologii. Dzięki temu powstało i funkcjonuje wiele firm typu „fabless”, są wśród nich niewielkie firmy czysto polskie, ale także oddziały firm zagranicznych łącznie z centrami projektowymi światowych liderów. Firmy takie można znaleźć w Warszawie, na Wybrzeżu, w Krakowie, na Śląsku. Wykształceni w Polsce projektanci znajdują też pracę w zagranicznych centrach projektowania.

Zakończmy więc pierwszą część materiałów dotyczących układów scalonych takim stwierdzeniem: mimo iż nie ma w Polsce obecnie fabryk układów scalonych, mikroelektronika i jej zastosowania są dla polskiego inżyniera równie dostępne, jak dla jego zagranicznych kolegów.